- Józef, jaką chciałbyś dostać pamiątkę z wakacji? - zapytałam z zainteresowaniem, konsumując obiad.
Józef, wiedziony doświadczeniem z ostatniej wizyty w Karpaczu, kiedy to starałam mu się wyjaśnić, że "pamiątka" powinna przypominać o specyfice miejsca i oddawać lokalny klimat, dodał dwa do dwóch i odrzekł:
- Chciałbym auto z napisem Ustka.
Czyli z rejestracją GSL.
Epilog: ostatecznie stanęło na magnesie na lodówkę, przedstawiającym fokę szarą wraz z potomkiem (żałuję, Drogie Fokarium w Helu, że nie od Was). Gustowny. Do tego (gratis) otrzymał "muszlę na szczęście". I rzeczywiście. Nie posiadał się ze szczęścia, wykrzykując:
- Zupełnie jak znaczek Shell! Będę mógł zbudować stację benzynową!