Maluję się. Józek patrzy urzeczony - uśmiech od ucha do ucha, przygryza język przy każdym ruchu pędzla, poprawia lusterko. I motywuje.
- Mamo, jak pięknie się malujesz! Jakbyś była ł a d n ą dziewczyną! Świetnie sobie radzisz! - pozytywne wzmocnia moje próby dziecko. - Wiesz co? Najlepiej pomaluj się cała.
Od stóp do głów. Dobrze, że po mnie odziedziczył jeno dołek w brodzie.