wtorek, 7 czerwca 2016

Logika.

Podgryzamy sobie arbuza. To znaczy ja podgryzam. Dziecko pochłania ilości charakterystyczne dla dorosłego słonia w okresie wzmożonego wysiłku fizycznego. Po rękach i twarzy (dziecka) cieknie różowy sok, toteż wygląda jak malutki wege-satanista. Rozmowom, uśmiechom i błogim posapywaniom nie ma końca. Wtem z pokoju dobiega głęboki (taki "Maciej Zembaty z chrypką") bas dziadka:

- Józek! Ile ci jeszcze zajmie kolacja?
- Pięćset! - odpowiada łaskawie syn.
- A ile to jest?
- Sto plus czterysta. - cedzi niemal uprzejmie, nie przerywając posiłku, tę oczywistość.